O innej inności, czyli o pokazaniu siebie na własnym weselu

o-innej-innosci

Jakiś czas temu wzięłam udział w konkursie, w którym trzeba było dokończyć zdanie, które brzmiało mniej więcej tak: „Na moim weselu nie może zabraknąć…”. Moja odpowiedź była coś w rodzaju, że nie może na nim zabraknąć… Mnie i Pana Młodego.

Niby banał, ale wiecie, nie chodziło mi o jako taką obecność fizyczną, ale raczej o obecność mentalną, duchową. O to by było jasne czyje to wesele, o to by było czuć klimat Pary Młodej, ich osobowość, ich charakter. O to by to wesele nie było nijakie i takie jak każde inne.

 

Inna inność

Ale żeby było jasne nie mam na myśli tutaj organizowania wesel oryginalnych dla samej „oryginalności” i innych niż wszystkie dla samej „inności”,  tylko na pokaz, by pokazać „co to nie my”. Jestem totalną zwolenniczką organizowania ślubów i wesel w zgodzie ze sobą, ze swoją naturą i ze swoimi pragnieniami i odczuciami.

Nasza inność

Sami, organizując naszą uroczystość tym właśnie się kierowaliśmy. Czy nam się udało? Czy goście „czuli” nasz styl, naszą osobowość, nas samych? Tego nie wiem, ale wiem, że nie robiliśmy nic wbrew sobie, tylko dlatego, że taka jest tradycja, tak robią wszyscy albo tak chcą rodzice. Kompletnie nie zważaliśmy na zwyczaje i przesądy i choć mieliśmy raczej tradycyjny ślub i tradycyjne wesele, to z tej tradycji wzięliśmy tylko to co nam się podobało, a całkiem pominęliśmy lub zamieniliśmy to co nie końca nam odpowiadało. Kompletnie nie zależało nam na pochwałach rodziców, gości czy kogokolwiek innego. Nie czekaliśmy na żadne ochy i achy, bo nie one były naszym celem. Robiliśmy tak jak czuliśmy i tak jak chcieliśmy, po to byśmy to my byli zadowoleni i szczęśliwi.

Po prostu maksymalnie jak się dało (oczywiście na totalnego maksa nie chcieliśmy, bo jednak goście i ich preferencje też były dla nas ważne) dostosowaliśmy ten dzień do nas, a nie nas do tego dnia!

I wiecie, dzięki temu w ogóle się nie stresowałam. Wiedziałam, że nie będę musiała robić czegoś czego nie chciałam, a co na weselach jest niemal zawsze punktem koniecznym, bo po prostu to odrzuciłam. Wiedziałam, że nie będę musiała się do niczego zmuszać tylko dlatego, że tak wypada zrobić lub by dobrze wyglądało na kamerze.  To dało mi luz i swobodę w tym dniu. Część sytuacji i momentów, które mogłyby nas krępować lub stresować wyeliminowaliśmy całkowicie, a drugą część zmieniliśmy tak by były dla nas przyjemne i naturalne, by były „po naszemu”.

Nie jesteśmy zbyt dobrymi tancerzami, więc ostatnią rzeczą, na którą byśmy się zdecydowali to pierwszy taniec z wyuczona choreografią. To na pewno wywołałoby u nas ogrom stresu i to takiego, który kompletnie by nas pogrążył. Pomijam już fakt, że wyglądałoby to w naszym wykonaniu strasznie sztucznie, co miałoby się nijak do naszej koncepcji, której jedną z głównych myśli było jak najmniej pozowania, a jak najwięcej naturalności.

Nie chcieliśmy tez żadnego publicznego całowania do „ona temu winna…” czy „nie pijemy wódki…”, takiego wiecie, gdzie nikogo w danym momencie nie interesuje nic innego jak tylko to jak całuje się Para Młoda! Ustaliliśmy to wcześniej z naszym DJ-em, a i na jakiegoś wyrywnego gościa byliśmy (prawie) przygotowani.

inność

Nie wyobrażaliśmy sobie picia w tym dniu mocnego alkoholu, skoro na co dzień go nie pijemy. Nie było przenoszenia przez próg ani tłuczenia kieliszków. Nie było błogosławieństwa w dniu ślubu.

Wasza inność

Takich różnych momentów „po naszemu” na NASZYM weselu było w sumie całkiem sporo. I nie wyobrażam sobie by mogło być inaczej. Kompletnie nie wpasowalibyśmy się w typowe, szablonowe wesele. A wiecie dlaczego? Bo jesteśmy inni. Każdy z nas jej inny. Każda Para jest inna. Dlaczego więc tej naturalnej i indywidualnej inności nie pokazać.

Niby mówi się, że każdy ślub i każde wesele jest inne, bo inna jest Para Młoda, bo inni są goście, bo odbywa się w innym miejscu. A ja mimo to mam poczucie, że większość wesel jest powtarzalnych, uniwersalnych i tak bardzo mało indywidualnych. A czy nie warto w tym dniu nieco bardziej pomyśleć o sobie, o tym by w tym wszystkim nie zatracić siebie. By nie robić niczego wbrew sobie. By Wasze wesele obrazowało waszą osobowość, wasze charaktery i wasze zainteresowania. By było po prostu WASZE.

______

Ale pamiętajcie, że wszystko w miarę rozsądku! Bo owszem, fajnie jest mieć cudowne i wymarzone wesele zorganizowane po swojemu, ale jeszcze fajniej jest mieć zgodę i miłą atmosferę w Waszych rodzinach zarówno przed jak i po ślubie. My sami zresztą też, w kwestiach, które miały dla nas mniejsze znaczenie odpuściliśmy lub daliśmy wybór najbliższym.

inność

P.S. W tym konkursie byłam jednym z chyba dwóch zwycięzców więc sądzę, że coś w tym jest!

Zdjęcia: Marcin Dorada z wspaniałachwila.pl

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Share:

2 komentarze

  1. mag

    Pięknie to ujęte. Też planujemy Swoje wesele i niektóre rzeczy robimy pomimo ogólnego zdziwienia, ale to jest Nasza impreza i własne o to w tym wszystkim chodzi… bardzo podoba mi się opisane to przez Ciebie 🙂

    19 . lut . 2018
    • Monika z amozewkolorze

      Dziękuję bardzo za miłe słowa 🙂 My też kilka rzeczy robiliśmy totalnie po swojemu mimo większego lub mniejszego niezadowolenia najbliższych, ale teraz cieszymy się, że się nie ugięliśmy i nie odpuściliśmy. Bo w tym dniu nie ma chyba nic ważniejszego niż szczęście Pary Młodej. Życzę Wam powodzenia w organizacji tego pięknego dla Was dnia. Oby było tak jak marzycie 🙂

      19 . lut . 2018

Zostaw komentarz

Your email address will not be published. Required fields are marked *